środa, 30 kwietnia 2014

Houston, mamy problem!

http://hjustonmamyproblem.pl/pl/

Ludzie biegają z różnych powodów - aby wygrać, aby schudnąć, aby szpanować. Czyli dla siebie. Ale można biegać dla kogoś. Jedna taka dziewczyna, gdzieś ze świata, ma poważny zdrowotny problem. Nie do ogarnięcia. Ma też przyjaciół, przypadkiem również z Czerska. Aby jej pomóc zorganizowali biegową sztafetę z Czerska do Tarnowskich Gór. Ponad 400 km prosto na Śląsk. Dziś akcja ruszyła z naszego miasta, biegaliśmy w sile wszystkich czerskich szkół. 
Jak pomóc? Finansowo. Kliknijcie na obrazek oraz link pod nim, a dowiecie się wszystkiego. Miałem szczęście biec dziś z pałeczką sztafety w kształcie rakiety hjustonmamyproblem i życzę jej aby wylądowała w... Houston.

sobota, 19 kwietnia 2014

Superstar

Święta Wielkiej Nocy można także przeżywać muzycznie. Rock-opera Jesus Christ Superstar wydaje się idealna. Według mnie to jeden z najlepszych muzycznych filmów, obok Hair czy The Wall. Muzyka A. L. Webbera genialna. Klimat flower-power w połączeniu z nieco psychodelicznym rockiem. Ciary od partii gitar, a nie jest to heavy metal. Świetnie dobrane wokale - Kajfasz może się przyśnić. Uwielbiam początek filmu - wjeżdżający autokar z krzyżem na dachu, przygotowania i charakteryzacja, odłączający się od grupy czarny Judasz...
.
                            
 .
Zawsze żałowałem, że nie miałem okazji zobaczyć JCS z Markiem Piekarczykiem w roli głównej - grane to było w gdyńskim Teatrze Muzycznym w latach 80-tych (grali też później, byłem, ale bez Piekarczyka). Ale youtube pomaga (choć jakość...):


O tym że Ian Gillan (Deep Purple) śpiewał w Superstarze słyszałem. Jednak na próżno go szukać w obsadzie filmu. Otóż śpiewał w pierwotnej wersji opery wydanej na czarnej płycie 3 lata przed filmem. Youtube ma także i Gillana:


Radosnych Świat Zmartwychwstania życzy RFR. 
I zróbcie jakieś porządne, świąteczne wybieganie!

Bożepole Wielkie, H47





arpagan przyciągnął nowe tygrysy. Forma, wybieganie, wyjeżdżenie to nogi tygrysa. Motywacja, mobilizacja, wola zwycięstwa to jego kły. Te kły były bezlitosne dziś dla swojej ofiary – H47 w Bożympolu. O tym jak Krzyś Nowak walczy z bestią, pisał nie raz. Tu znajdziecie przedharpowe rozważania KNowaka. Na pieszej pięćdziesiątce w zasadzie od początku podczepiłem się do duetu KNowak i Paweł Ćwidak. Wiedziałem, że mocne tempo i dobra nawigacja dadzą mi solidny handicap. No i chłopaki biegali mocno. Na 3pk okazało się, że faworyci są za nami. Entuzjazm tempo im podniósł. Do 4 przestałem nawigować, bo oddech mnie gonił już jakby z tyłu a pot rosił oczy. Do 5 miałem problemy w utrzymaniu się w zasięgu wzroku. Za piątym musiałem już kolegom podziękować. Tak mnie zajechali, że organizm przez dwie następne godziny na nowo ładował akumulatory i pozwolił przyśpieszyć na dwóch ostatnich przelotach. Krzyś brawurowo utrzymał tempo do końca, wygrał z czasem niżej 13 godzin na niełatwym harpie. Andrzej Buchajewicz drugi, ze sporą stratą. Paweł Ćwidak trzeci.

Na mieszanej rywalizował ze mną Marcin Owczarski. Ponieważ razem podróżowaliśmy, opowiadał jakie ma harpaganowe rachunki krzywd. Wyczułem zwierzęce kły tygrysa. Nie wiedziałem jeszcze że z jego nogami też wszystko w porządku. Na rowerowym etapie spotykałem moich wrogów. Siły Jarka Bartczaka oceniałem podobnie do moich, bo widzieliśmy się na kilku punktach jadąc prawdopodobnie ten sam wariant. Ale nagle gdzieś zginął. OK, myślałem. Bartek Jasiński jechał w drugą stronę i tak z grubsza nie miał prawa się ze wszystkim wyrobić. Znowu OK. No i nie wiedziałem jak Marcin. Ale gdy wyjeżdżałem na rower jeszcze nie wrócił z pieszego. Jakaś strata czasowa więc była. No i kombinowałem, że na pewno będzie trochę tym pieszym etapem styrany. Więc OK. I tak dobrze mi się jechało, a moje powoli wypadające już zębiska nagryzały sukces. I w końcówce widzę Marcina. Czasem wystarczy jedno spojrzenie i widać że ktoś jest „w cugu”. I gdy spotkaliśmy się znowu na jakiejś krzyżówce okazało się, że mam punkt mniej. I tak oto spadłem z konia. Marcin nie tylko wygrał, ale i jako jedyny zdobył tytuł Harpagana na TM. Mi zabrakło jakichś 20 minut na podbicie 12 więc przyjechałem bez jednego na drugim miejscu. Ale ja się jeszcze postaram... Pewnie w Lipuszu na H48.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Gruziński słownik 7

Kaukaz - კავკასია 

Cały tydzień człowiek czekał na ten jeden dzień w górach. Kaukaz Wysoki, u stóp Kazbeka. To śpiący wulkan i łatwy 5-tysięcznik. Miałem niewiele czasu na trekking i dotarłem tylko do lodowca na 3000. Dalej to już i strach samemu iść (zima, więc śnieg może przykrywać szczeliny) i czasu już nie było. Po drodze niesamowity monastyr Cminda Sameba i cerkiewne poranne modły. O 17 ostatnia marszrutka do Tbilisi i czas wracać do domu. Marszrutka jedzie 2,5 godziny Gruzinską Drogą Wojenną. Miejsce siedzące, szyja boli niesamowicie. Bo ciągle trzeba się wyginać do okna. A widoki niesamowite...


 
ławka - დაზგა    
z widokiem na Kazbek. Tu kontemplują mnisi.