wtorek, 10 grudnia 2019

Kaukaz konno!



Bucefalus to koń na którym Aleksander Wielki podbił Kaukaz. Będziemy mieli okazję poznać gościa, który na takich koniach również zdobywa na nowo tereny górskich hal i okolicznych Kaukazowi stepów. Dostałem cynk, że niejaki Jacek Jasiński będzie przejazdem w Czersku i na szybko zorganizowałem prelekcję. Zatem zapraszam już na niedzielę (15 grudnia 2019) do czerskiego CIT-u. Teraz oddam klawiaturę autorowi prezentacji:

Jedwabny Szlak… Kiedy zetknąłem się z nim pierwszy raz? Nie pamiętam, zapewne w podstawówce na lekcjach historii, a może geografii. Nie ważne, dawno. To słowo od zawsze, od kiedy sięgam pamięcią wywołuje we mnie niepohamowany niepokój, pragnienie rzucenia w diabły wygodnego życia i włóczenia się.
Droga wiodąca przez setki kilometrów pustyń, bezdroży, niebotycznych gór, prastarych miast, kwitnących oaz.
Wschód…Kaukaz, Persja, Azja Centralna… Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, Iran, Uzbekistan, Kirgizja, Kazachstan. Nie pamiętam ile wypraw zorganizowałem tam od czasu kiedy pierwszy raz wyjechałem autostopem w podróż w kierunku Indii.
Prezentacja którą przedstawię będzie zaledwie ułamkiem wspomnień z moich wypraw – głównie konnych, ale także pieszych, autostopowych i 4x4 po krajach położonych w cieniu Jedwabnego Szlaku. Serdecznie zapraszam…

Dodatkowe informacje znajdziemy tu: Nomadic Life. A teraz kilka zdjęć, aby rozruszać wyobraźnię:











Ja niestety konno nie jeżdżę. Ale odświeżyłem sobie stare galerie i coś swojego znalazłem. Trochę tych koni na Kaukazie widać, wszystkie przepiękne. No i nawet, choć tego nie pamiętam, kiedyś miałem okazję. Przypomniało mi to zdjęcie - na tym koniu siedzę ja:









czwartek, 8 sierpnia 2019

100-love


Chciałem zabrać dzieci w góry. Bez mamy i bez domowych zwyczajów, czyli "nie ma kakao na dobranoc". Tak, aby poznały choć trochę obozowe życie (choćby to "schroniskowe"), aby się spociły zanim zobaczą pocztówkowy widok. Nie chciałem ich jednak zbytnio męczyć długimi wyprawami, a góry miały być atrakcyjne. No i miała być też zagranica.


Są tylko jedne góry w Polsce, które spełniają wszystkie kryteria - najlepsze góry na wyjazd z dziećmi. Góry Stołowe.



W tych górach bywałem wielokrotnie i znam tam prawie każdą ścieżkę. Piękne góry latem, surowe zimą. Mnóstwo pobudzających wyobraźnię, fantazyjnych skałek. Widzieliśmy wiec skalne grzyby, głowę małpy, wielbłąda i wiele innych. Zwiedzaliśmy: straszne rzeczy - jak Kaplica Czaszek, ciekawe - wizyta w sadzie starych odmian jabłoni, niesamowite dzieła rąk ludzkich - jak szopka w Pstrążnej i muzeum modeli kartonowych, a niesamowite dzieła natury - zasadniczo wszędzie. 




Wielu znajomych wróżyło mi porażkę - jechałem sam z czterema nastolatkami. Wątpliwości słyszałem wiele i krótko przed wyjazdem zaczynałem mieć obawy. Cóż, nie ogarnąłem tylko jednego - czesania włosów. Pomogła mi w tym Irenka - dzięki!




Co jedliśmy. Mieliśmy jedną ważną zasadę, która często nie działa w domu - nie marnujemy jedzenia. Stąd jedliśmy wczorajsze bułki a śniadania trwały długo - do ostatniego kęsa. Mieliśmy też próbować coś, czego nie lubimy jeść. Długo będziemy pamiętać Klarę, która z wielką determinacją jadła bułkę z dżemem. Okazało się że nikt z nas nie lubi dżemu! Niewypałem okazał się smażony ser w Czechach - miały być opory, a zajadali się wszyscy. Groźnie zapowiadał się paprykarz - bunt zapowiadała nawet Irenka. Niestety. Paprykarza w sklepach nie widzieliśmy, dziewczynom ulżyło. Świetny obiad zrobiła Irenka - spaghetti z smażonym słonecznikiem i suszonymi pomidorami. Jedzenie przygotowywaliśmy sami, dziewczyny sprzątały kuchnię i zmywały. Co jak się okazało nie było łatwe. 




W górskich wędrówkach towarzyszyły nam skrzynki - cache. Jest taka zabawa terenowa "w szukanie skrzynek". Skrzynki na terenie PN Gór Stołowych są rewelacyjnie przygotowane. Pomysłowość, polot, finezja. Najbardziej nam się podobała walizka Goethego. Aby się do niej dostać rozwiązaliśmy quiz, aby ją otworzyć szukaliśmy szyfru, aby się wpisać używaliśmy gęsiego pióra. A dodatkowo w środku były kupony na darmową czekoladę. Jak pyszna ona była pokazuje umorusany uśmiech Klary.






Moje córki najbardziej wspominają "bekę" którą sobie często robiliśmy. Widoki podobały im się na miejscu, ale teraz już za nimi nie tęsknią. Pytałem się córek, czy pojadą ze mną za rok. Nie. Ale Inka dodała: tak, jeśli tylko pozwolisz nam chodzić po pionowych skałach :)