środa, 3 września 2014

Home, sweet home...


Na początku lutego gościliśmy w Bydgoszczy. Biegając maraton oficjalnie ogłosiliśmy projekt który skończył się z końcem wakacji. Czyli dobiegliśmy do Stambułu, wróciliśmy do PL i znów wylądowaliśmy w "Bydzi". U Ewy i Marka Pianowskich, którzy należą do naszych sponsorów i wiernych fanów. Ewa w ogóle uratowała nasz wyjazd robiąc rajd po mieście i dowożąc nam przedni bagażnik - niemal w minucie odjazdu naszego pociągu na samolot. W Turcji mieliśmy parę problemów i konsultowaliśmy ewentualne możliwości pomocy właśnie z nimi - i choć poradziliśmy sobie sami, to właśnie na nich mogliśmy liczyć. No i przywitano nas bydgoskim obiadem, na który dosłownie się rzuciliśmy. Ale wcześniej jeszcze czekało nas powitanie na lotnisku. No to jest dopiero radość zobaczyć znajomych po takim czasie, dzięki Reni i Markowi czuliśmy się jak ekipa siatkarzy wracająca z jakimś tam medalem. No i nie musieliśmy już sami targać tych zakichanych bambetli...
Renia z ekipą wykombinowali też taką tabliczkę, z której jesteśmy bardzo dumni. Zdarza się czasem dostać coś takiego, to na zawodach, to jakaś inna nagroda, zawsze jest to z zewnątrz. Dostać coś takiego od przyjaciół to prawdziwy zaszczyt - dziękujemy!


Na zakończenie. Na pierwszym zdjęciu jest taki mały szczegół. Za Markiem kłębią się medale. To nie wszystkie zdobyte. W lutym nie było w tym domu ani jednego. Biegają jak szaleni i gdzie popadnie. A ukończenie Katorżnika robi wrażenie. Wpiszcie sobie Katorżnika w youtube :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz