...jutro rajd.
Nie mam jeszcze wszystkich fot, ale te z smartphona na dziś wystarczą. Tak więc na drodze do i z Estonii trochę postaraliśmy się pooglądać. Starówka Tallinna reklamy nie wymaga.To światowy top. I dziwne, że komunizm tego nie wykasował. Więc oto kilka szybkich komórkowych pstryknięć:
Ja mam takiego małego hopla - latarnie. I tym latarniofilstwem tudzież faromaniactwem udało mi się zarazić pewnego cervezocholika - Janka Gracjasza (zaprzyjaźniony team super veteranów). I tak razem przegnaliśmy trochę towarzystwo po latarniach:
latarnia Ninaküla, w towarzystwie cmentarnych trojaczków, nad jeziorem Peipus. Albo Pepsi - tak je przechrzciliśmy. |
No a w powrotnej drodze weszliśmy na estoński Mount Everest, tu zwany Suur Munamagi. Ten wzoszący się na 318m gigant to jeden z trójki tzw Wielkiej Korony Pribałtiki. Szczyt zaszczycił nasz klubowy "jełop":
A jutro, jak się uda, będzie o zawodach, działo się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz