niedziela, 16 lipca 2017
4 - 7
Na początku wulkaniczna półpustynia. Potem przejeżdżałem przez ciągnące się kilkadziesiąt kilometrów "Wielkie Pola" kapusty. Albo pola "Wielkiej Kapusty ". Trolle ją jedzą. Na koniec 50km pustyni z czarnego piachu. Z widokiem na suche strzeliste skały przykryte największym lodowcem w Europie. I na 20km szeroki jeden z jego jęzorów. Wszystko w słońcu - najlepszy dzień wyprawy! Dzień czwarty - 158km, 0 latarni.
Lodowa laguna - delikatny dotyk błękitu. Jeśli kiedykolwiek trafiłem do jakiejś bajki, to właśnie tam. Zaraz potem dopadł mnie deszcz i nie odpuścił do końca dnia. Dzień piąty - 148km, 3 latarnie.
Wjechałem na wschdnio-islandzkie fiordy. Kolejne przepiękne krajobrazy w ładnej pogodzie i z wiatrem w plecy. Dzień szósty - 158km, 7 latarni.
To był typowy dzień drogi. Objechałem kilka fiordów. Czyli z cypla na cypel jest 5km, a objechać trzeba 20 albo 50. Dzień siódmy - 120km, 6 latarni.
Na koniec małe podsumowanie. Spotkani rowerzyści do tej pory:
Soliści - 12 sztuk (2 Polaków, 2 Włochów, 1 Niemiec, z pozostałymi nie rozmawiałem).
Dwójki - 6 par.
Wieloosobowe - 2 grupy.
Samotnicy górą!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wierzę, że miałeś dzień bez latarni. Normalnie tylko choroba mogłaby Cię zatrzymać, a tu widzę że prawie 160km tego dnia nastukałeś. Wow! Masz zdrowie:D Wiatru w plecy kolego. Baw się dobrze!
OdpowiedzUsuńWidoki wspaniale. Czekam na kolejną relację z wyprawy.
OdpowiedzUsuń