Postanowiłem pożegnać Gardę na jakiś czas. Przed nowymi wyzwaniami chciałem zrobić coś mocnego. Ferrata "Che Guevara" pasowała idealnie. Solidna ściana w pionie, wystawiona na Słońce. Nie zaleca się jej robić latem. Wrażenia spotęgował fakt, że na ścianie byłem tylko ja. Dla mnie to taka ferratowa matura. Zdałem.
Następne dni spędzam już wysoko. Dolomity Brenta pozwalają mi nocować codziennie na wysokości Rysów. Zrobiłem tu kilka ferrat - widoki niesamowite i ciężko tu coś wybrać z setek szybkich zdjęć.
Ponieważ ostatnio codziennie odwiedza mnie burza, opowiem jak to bywa. Rozbiłem się na cichej łączce. Myślałem się dobrze wyspać - rano miałem z ciężkim plecakiem wejść wysoko w góry. Czasem coś błysnęło. Nic to. Czasem był huk - pewnie samolot. Jeden, drugi... W końcu pewne - jednak burza. Za jakiś czas zaczyna padać, błyska i grzmi dookoła. Najpierw nieśmiałe modlitwy, potem niekontrolowane zdrowaśki. W pewnym momencie miałem już dość tego huku i około 24 wziąłem smartfona i czytałem głupoty w Onecie. Za pół godziny był spokój. Uff, namiot wytrzymał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz