środa, 23 lipca 2014

Wystart

Wczoraj całkiem sprawnie dotarliśmy na koniec Abchazji. Kilkoma marszrutkami, płaciliśmy za cztery osoby - na tyle wyceniali nas i karton z rowerem. Celnik na Abchaskiej granicy nazwał nas ziemniakami. Myślę, co nas do cholery obraża. A on zaraz, że on też ziemniak, z Kaliningradu. Hm, co po rusku znaczy ziemniak?

Napiszę jeszcze trochę o wolnej Abchazji. W marszrutce jechało kilku Abchazów i Rosjanka z córką. Abchazi byli cicho, Rosjanki rozmawiały. W pewnym momencie za oknem coś się wydarzyło. Raczej nic wielkiego, ja bynajmniej nic nie widziałem. Może ktoś wyrzucił śmiecia na ulicę? Mama Rosjanka była w każdym razie oburzona, z pogardą mówiąc córce, że to zrobił na pewno Abchaz. To musiał być Abchaz! A dalej to już jak pisałem wyżej. Abchazi byli cicho, Rosjanki rozmawiały. Dla tych którzy nie wiedzą, Abchazja cieszy się wolnością, wyzwoliła się od Gruzji i objęta jest rosyjskim protektoratem. Rosjan jest tam pełno i chodzą z podniesioną głową. Abchazi raczej rzadko...

To jedyna fotka z granicy. Zrobiona sprytnie smartfonem. ONI się nie połapali.

A dziś miałem dzień z Frantza Kafki. Mam zboczyć rowerem do latarni 30 km. Mały ma biec dalej dychę. Ale mówi, że czekał nie będzie tylko pójdzie dalej, może zrobi 15. Objeździłem te latarnie w Pitsundzie i zrobił się południowy tropik. Żeby Małego dogonić przyciskam pedały. A żar wyciska mi pot. Mijam 10km trasy Rafała, pytam policjantów, czy ktoś biegł? Biegł. Na 15km jest kilka barów i spodziewam się Rafała. Pytam wszędzie - nikt nie widział. To trzeba złapać kontakt abyśmy się nie zgubili. Pot kapie mi na smartfona więc ten sms zajmuje sporo czasu. Mały odpisuje, jest 8km dalej. No to znowu go gonię. Przejechałem  z 13km a Małego nie ma. A tu czas na szukanie kolejnej latarni, znowu trochę jeżdżenia po bokach. I dalej gonię Małego. Jak u Kafki, cel coraz bliżej i coraz bardziej nieosiągalny. Zaczynam już słabnąć, upał odwrotnie. Piszę kolejnego smsa. Jest 3km dalej i tam już na mnie czeka. Tego dnia Rafał na luziku pyknął sobie 35km. W najwyższym słońcu...

2 komentarze:

  1. Zboczenie o 30 km do latarni? Tak jest! Czekam na jakieś fotki! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to już wiem czemu nowych wieści w dzienniku podróży nie możemy uświadczyć. Skoro dzień Kafki miałeś to zapewne jesteś wielkim ogromnym robalem jak to w "Przemianie" .

    OdpowiedzUsuń