sobota, 2 sierpnia 2014

ordynarna autostrada...


Takiej Turcji się nie spodziewaliśmy. Ostatnie 300km biegamy drogą szybkiego ruchu. I szybko nas ten highway nie zostawi. Czujemy się też jak na Śląsku - jedno miasto się kończy, drugie zaczyna. Gęstość zaludnienia linii brzegowej wschodniej Turcji nas zaskoczyła. Miało być zdecydowanie mniej cywilizowanie.

Tu w miarę pusto.

Turcy nie mówią po angielsku, z Turkami się nie da dogadać. Oni niestety tego nie rozumieją i gadają do nas po swojemu jakbyśmy cokolwiek z tego czaili. Taka historia z kibla wzięta. Ci co znają wschodnie wychodki wiedzą ile stresu i jak mocnych nóg wymagają. Zamknąłem się w takim spokojnym zaciszu. No i ktoś też chciał w te same drzwi. Na początku się nie odzywam. Szarpie dalej, mówię "zamknięte". Język polski tu nie ma znaczenia. Szarpanie nie ustaje, dochodzi turecki słowotok. Mówię "closed", nic to nie zmienia. Pytam: "do Y speak english?" Dalej lecą najprawdopodobniej tureckie bluzgi. No i nagle chwila milczenia. Po czym zza drzwi pada genialne: "do Y speak turkish?" Przemilczałem...

Ci Turcy byli wyjątkowi. Mówili po angielsku.

Spaliśmy w rybackiej kanciapie wuja jednego z nich, zgarnął nas prosto z ulicy na której szykowaliśmy nocleg. Ci goście to fani futbolu i Trabzonsporu. Śmialiśmy się z Alemanii z Öezilem i Klose w składzie (Turek i Polak zdobyli mundialowe mistrzostwo dla Niemiec). Spytaliśmy się o naszych w Trabzonie. Padło: "Szymkowiak is a legend in Trabzon".



Biegamy na zachód - takie zachody gwałcą nas codziennie. Dziś na tydzień opuszczamy naszą autostradę. Ruszamy na Ararat!





3 komentarze:

  1. Jakie inspirujące "orgazmy" macie podczas tych "gwałtów".

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za relacje. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szymkowiak faktycznie swego czasu rządził i dzielił w Trabzonsporze!

    OdpowiedzUsuń