środa, 29 stycznia 2014

Przetarcie w Beskidach


Zawsze warto jechać w góry. Są ferie, rodzina zezwoliła, udało się więc zrobić zimowe przejście przez Beskidy. Śniegu jakoś zbyt dużo nie było, po kolana nigdy. Mróz pozwalał chodzić "na lekko", czyli bielizna i dobry polar. Kurtkę ubierałem tylko na Pilsku i Babiej oraz trzeciego dnia kiedy było ponoć -25. Pierwsze dwa dni pod znakiem samotnej, "londonowskiej", wędrówki. Raz słyszałem odległe wycie wilczurów. Choć myślę, że były to wilki. A nawet jestem pewien, że to Biały Kieł. Najfajniejszy moment to wejście na Babią. Ostatnie promienie zachodzącego Słońca pięknie dekorowały krajobraz nadając śniegom fioletowy blask. Wracając miałem przed sobą ciemną tęczę zamieniającego się w noc wieczoru. Z cienką czerwoną linią na horyzoncie. Polecam pobyt w schroniskach: Rycerzowa i Krawcula - pozytywni ludzie je prowadzą, a szczególny, pomału już nierealny klimat dodaje brak elektryczności. Ostatnią noc spędziłem w nowo wybudowanym schronisku Markowe Szczawiny. Gorący prysznic to duży plus. Jednak w pokoju strasznie zimno. Zimniej niż na korytarzu. I teraz czekam, czy nie wylęgnie mi się jakaś grypoangina. Ślady z czterodniowego przejścia są tu:
Wielka Racza
Pilsko
Babia Góra
powrót
radlit

środa, 22 stycznia 2014

Podczas gdy nasi ścigali się w piekącym słońcu na południowoamerykańskich pustyniach, inni nasi w zgoła odmiennych warunkach szturmują Nangę. Nanga Parbat to rodzynek, który tak jak K2 nie został jeszcze zdobyty zimą. Cały czas śledzimy informacje, które z racji trudów miejsca i akcji pojawiają się rzadko tu: blog i pod nazwą Nanga Dream na FB. Himalaje zimą to wybitnie polski sport, zaledwie na dwóch z 14 szczytów 8-tysięcznych jako pierwsi nie stawali dotąd Polacy. Naszym wielkim rywalem jest Simone Moro - który już nas ubiegł na Makalu i Gaszerbrumie. Otóż Simone jest też na Nandze i klaruje obozy oraz liny we współpracy z Polakami. Właśnie zbliżamy się do decydujących chwil, bowiem z nastaniem lutego pogoda ma się znacznie i dla tej zimy nieodwracalnie pogorszyć. Wejście Polaków przedstawiane jest jako "romantyczne": są spoza himalajskiego mainstreamu, brak im doświadczeń polskich sław, liny poręczowe kupowali w sklepie rolniczym na taniej wyprzedaży. Ich sprzęt (często jego brak) robi wrażenie na tle doskonale zorganizowanej wyprawy Simone. Trzymamy kciuki za polsko-włoskie I zimowe wejście na NP!



No i koniecznie kibicujmy handbalowi. Trochę nas uśpili pierwszymi meczami. A oni jak zwykle brave!
A i Radwańskiej, bo może właśnie pisze historię polskiego tenisa!

środa, 8 stycznia 2014


Kibicujemy Polakom w Dakarze!
Tylu załóg na Dakarze jeszcze nie mieliśmy, trzeba sobie przyswoić nowe nazwiska. Wczoraj mieliśmy polski dzień. Rafał Sonik wygrał etap i prowadzi w generalce. Ale ważne jest to, że dwóch faworytów wyścigu już mu nie grozi, wczoraj odpadła niemal połowa quadowców. Jadąc ostrożnie do końca Dakaru ma pewne 4 miejsce. Ale on nie pojedzie ostrożnie, więc pierwszy kciuk za niego.
Hołowczyc wczoraj był drugi. Hołek zawsze na Dakarze był szybki. Zaczynał z "wysokiego C" ale szybko kończył w następnej literze alfabetu. Oby mógł być szybki do końca rajdu. Za niego drugi kciuk.
Przygoński to ciągle dobrze zapowiadający się rajdowiec. Ustawiczny kandydat na "czarnego konia" jedzie dobrze. Kciuk za jeszcze lepiej.
Pseudodebiutanci: Czachor z Dąbrowskim, oni przed laty rozkręcili polski Dakar oraz Adam Małysz - typowy dla byłych mistrzów narciarstwa przypadek rajdowca. Kciuk za mistrzów drugiego planu.
Ostatni kciuk za resztę, którą mniej lub bardziej kojarzymy - aby ich wyniki pozwoliły nam zapamiętać ich do następnej edycji.
A tu można śledzić Dakar live!

środa, 1 stycznia 2014


Rok 2013 już za nami. Ciągle wspominamy głosowanie na naszą wyprawę i jesteśmy niezmiernie wdzięczni za Waszą aktywność i skuteczność. Było wspaniale czuć Was za naszymi plecami.
Konkursu nie wygraliśmy, zamierzamy jednak zrealizować naszą wyprawę.


Dla nas ten rok był jak zwykle aktywny. Startowaliśmy niedaleko Barcelony, wspinaliśmy się w Dolomitach, zwiedzaliśmy duńskie latarnie, jeździliśmy w nadłabskich piaskowcach. Weekendy spędzaliśmy na zawodach biegowych oraz imprezach na orientację. Codziennie staraliśmy się trenować. Rafał jak zwykle w drodze do pracy nabił 1500km biegu i 4000km roweru. Radek ma w kołach i w nogach po 2000. Plany treningowe, startowe i wyprawowe na najbliższy rok już z grubsza wyznaczone. Będziemy o nie walczyć.


Skutecznej walki w realizacji planów roku 2014 wszystkim sympatykom życzy 

                                                                       Run Forest Run.