wtorek, 22 września 2015

Wystawa w Rozewiu.



Od września, pewnie do końca sezonu na latarni w Rozewiu (konkretnie to w przeznaczonej na ten cel stodole) można zobaczyć wystawę naszych zdjęć. Są na nich latarnie fotografowane na naszej wyprawie, ale i kilka innych fotek dokumentujących podróż. Godziny otwarcia są na stronie latarni: Rozewie. A tak od kuchni - razem około 30 zdjęć, są nie na papierze a na specjalnej pleksie, jedno kosztowało ponad dwie stówy... Przy okazji można wejść na latarnię (w zasadzie obowiązkowo). Niedaleko jest druga, nieczynna latarnia - która po generalnym remoncie ma być udostępniona do zwiedzania za jakiś czas. A ciekawostką może być fakt wiernego odtworzenia optyki (soczewki Fresnela) z pleksi. Pewnie nikt nie wie co to soczewki Fresnela, więc dopowiem - odtworzenie tego czegoś wymagało wielkiej fachowości (podobno jeszcze tylko w Stanach jakiś gość też to zrobi).




poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Najazd na Skandynawię.



Wróciłem właśnie ze skandynawskich szczytów. Udało się zrealizować cel wyprawy - dwie młode dziewczyny (licealistki), mimo braku wcześniejszych doświadczeń górskich zdobyły "Koronę Skandynawii". No, może nie do końca - problemy zdrowotne wyeliminowały Patrycję z wejścia na Galdhøpiggen, więc honor ratowała Weronika. Nie zawsze było łatwo, mnóstwo czasu spędziliśmy w samochodzie, niewiele pojeździliśmy na rowerach. Wartość wyprawy można  mierzyć "ilością nowości". Dla mnie to był pierwszy pobyt: w stolicy Szwecji, za kołem podbiegunowym, w Finlandii, no i na wspomnianych trzech najwyższych szczytach. Dla dziewczyn pierwsze mocniejsze zetknięcie z turystyką, z dala od ciepłego łóżka, rodziców i przygotowywanego przez nich jedzenia. Szczegóły pomału  opisują dziewczyny tutaj, ja też wrzucę trochę na blog.




niedziela, 2 sierpnia 2015

Scandinavian summits





Wakacje mijają szybko, teraz przyśpieszą. Bo na wyprawach czas zawsze szybko leci. Teraz zakręci nami Skandynawia, gdzie chcemy wejść na najwyższe szczyty gór Szwedów, Finów i Norwegów. Sporo czasu spędzimy w samochodzie, 5 - 6 tys km. Ale codziennie rowery, no i trekking na szczyty. Chcieliśmy jeszcze zaliczyć Nordcap, ale to dodatkowy 1000km i kolejny dzień w aucie. Tundra Laponii za kołem podbiegunowym musi nam dostarczyć wrażeń północy. Jedzie ekipa STK Czersk: Patrycja i Weronika z LO, Rafał z Bytoni - jako wynajęty kierowca, ja jako opiekun. Dziewczyny dostały zadanie: założyć bloga. I oto on (click), wspomnienia po powrocie:




czwartek, 16 lipca 2015

Zawsze fajnie dostać medal.



 
Run Forest run już od roku za nami, a ciągle ożywa. Piszę tego posta trochę późno, bo jakoś miesiąc temu miałem przyjemność być gościem w gdańskim Narodowym Muzeum Morskim. Opowiadałem tam o naszej wyprawie, pokazywałem latarnie. Honory muszę oddać Towarzystwu Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego, które dołożyło sponsorską cegiełkę (w zasadzie cegłę) do naszej wyprawy. Wręczono też nam okolicznościowe medale i jesteśmy ich dumnymi posiadaczami. Rafał w był nieobecny. Dziwnym trafem w tym samym czasie otrzymał dwa medale - za "Sudecką Setkę" w górach i ten, nad morzem...

Pan po prawej - prezes Fryderyk Tomala, Pan po lewej - vice Apoloniusz Łysejko

niedziela, 21 czerwca 2015

Sudecka "100"


http://www.osir-boguszow.eu

Rafał właśnie zameldował się na mecie Sudeckiej Setki. Startował w piątek o 22 z najwyżej położonego w Polsce rynku w Boguszowie - Gorcach. Czas ma świetny - złamał 12 godzin (oficjalnych wyników jeszcze nie ma). W swojej kategorii jest dziewiąty, w open w pierwszej trzydziestce. Opowiadał, że nie dałby rady biec dalej, a ostatnie kilometry pobiegł mocno. To znaczy że bieg rozegrał dobrze taktycznie i pewnie "poszedł w trupa". Cały dystans biegł, z wyjątkiem Chełmca - ponoć na zmęczonych nogach podbieg jest zbyt stromy.
Ponoć kiedyś, kiedy Boguszów wydobywał węgiel, można było tu wygrać samochód osobowy. 

Dla statystyki:
100km, 2000m przewyższeń. Startowało ponad 400 ultrasów.
Wygrali:
  • 1. Miłosz Szczęśniewski (Wschowa) 8:11.40
  • 2. Marcin Pawłowski (Złotoryja) 8:13.24
  • 3. Piotr Sawicki (Warszawa) 8:48.21
  • 1. Żaneta Bogdał (Wrocław) 10:57.27
  • 2. Agata Matejczuk (Parzęczew) 11:08.11
  • 3. Dorota Łaba (Bielsko-Biała) 11:17.42


czwartek, 14 maja 2015

pogadanka w Goręczynie

Jesień, zima i wiosna - tyle dzieli nas od ubiegłorocznej wyprawy, a nie daje się nam zapomnieć. Jutro jedziemy na Kaszuby, aby o niej poopowiadać: GORĘCZYNO :)


poniedziałek, 9 marca 2015

Jedziemy na "Kolosy"

 
Byliśmy rok temu, jedziemy i tym razem. Na krótko, na sobotę i wiele nas ominie. A w programie i Aleksander Doba, i Krzysztof Wielicki, i świeży Polak - Denis Urubko. A tak po cichu - nasz Istambuł też będzie. Niestety Rafał się nie wyrobi w robocie i nie dojedzie. Swoje pół godziny mamy w sobotę o 10.30, w budynku Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego. O 15 nasi znajomi - Geo Team z Rafałem Kuzimskim o wyprawie do Azji Centralnej.

środa, 25 lutego 2015

Piotr Kuryło u nas.

Od lat staramy się zapraszać podróżników. W tym roku na "Wieczór z dalekiej podróży" zawita Piotr Kuryło. Swoim nagrodzonym "Kolosem" biegu dookoła świata rozpala wyobraźnię biegaczy. W telewizji można było podejrzeć kilka scen, w których trenuje ciągnąc za sobą oponę niczym Justyna. Szukając informacji o Piotrze Kuryło dotarłem także do bardzo kontrowersyjnych, które tu pozwolę sobie przemilczeć.
Zaprosiliśmy także naszego kumpla "rower-owca" z Ostrzyc - Tomka Plichta. Ślady jego bytności znaleźliśmy w muzealnej księdze w podstambulskim Adamopolu. Tomek samotnie dojechał rowerem na koniec Europy. Z flagą Kaszub na bagażniku.

Dom Kultury w Czersku, 6 marca, godzina 15.oo.


a to taki stary mem, stary, ale jary:


czwartek, 29 stycznia 2015

Janek Gracjasz

 

Janek Gracjasz pierwszy z lewej


Jedna z ciekawszych postaci spotkanych przeze mnie na zawodach w ostatnich latach to Janek Gracjasz. Spędziliśmy w samochodzie wiele czasu w podróży do Estonii. Opowieści wystarczyłoby na kilka takich podróży. Ponieważ Janek startował w kategorii super weteranów, jego wspomnienia sięgały czasów niemal prehistorycznych i dokumentowały pewnie początki orienteeringu w Polsce (tak przynajmniej mi się wydawało). Jana poznałem pierwszy raz (choć nazwisko było znane mi wcześniej) na zacnych zawodach - MŚ w rogainingu w Czechach. Startował z Andrzejem Krochmalem i ich występu do dziś nie mogę im wybaczyć. Po kilkudziesięciu godzinach latania po górach za lampionami stwierdzili, że nie ma to specjalnie sensu, na pewno mają przegrane i lepiej pójść na piwo. Tak zrobili. Jak wszyscy przybiegaliśmy na metę, chłopy były już całkiem wypoczęte i trzymały w ręku napoje. Ogłoszono wyniki, i: gdyby te kilka ostatnich godzin spędzili w lesie, zostaliby Mistrzami Świata ze sporą przewagą. Lenistwo kosztowało ich jakikolwiek medal. Historia ta sugeruje, że Jan to trochę groteskowy zawodnik. Nic bardziej mylnego. Przecież Janek Gracjasz to twardziel. Obstawiał ostatnio wszystkie długodystansowe orienteeringi, a rogainingowe złoto z Andrzejem zdobył w Hiszpanii pół roku później na Mistrzostwach Europy. W swojej kategorii wiekowej zawsze czołówka, wielu młodszych chciałoby móc dorównać mu kroku. Siła kroku Janka brała się z ogórków. Jadł je przed i na zawodach. Jadł je cały rok - moc ogórków gromadziła się w organizmie i w moc ogórków wierzył.
W tym roku odbywają się MŚ w rogainingu w Finlandii. Planowaliśmy jechać, Janek też. Wczoraj dowiedziałem się, że Janek nie pojedzie. Nie pojedzie już na żadne ziemskie zawody...