sobota, 25 października 2014

Latarnie Gruzji

Wybrzeże gruzińskie jest niewielkie, więc latarni podobnie jak w Abchazji - niewiele. DoRóżnica jest taka, że wszystkie stały i nie niszczały. Do portów wpływały też statki. Inaczej niż a Abchazji, gdzie nawet rybackich łodzi nie widzieliśmy, a jedyny duży port w Suchumi wyglądał "rdzawo i pustawo". Znów posłużymy się Rowlett'owym katalogiem.

1. Anaklia.
Tu nie dojechałem. Byliśmy świeżo po kradzieży smartfona, nowy dopiero kupiony i wgrywałem właśnie softy. Jeden z softów posiadał wszystkie latarniane locje.

2. Kulevi.
Pojechałem znowu sam, myśląc że objadę to szybko. Okazało się że polna droga była na tyle wyboista a upał tak duży, że 15 km jechałem ponad godzinę. Wracałem dwa razy dłuższym objazdem asfaltowym, a biedny Rafał te kilka godzin czekał na mnie przy drodze... Taki most musiałem przejechać:
Latarnia w Kulevi znajdowała się w dużym gazoporcie, oczywiście jej szkieletowa sylwetka nikogo raczej nie zachwyci. To ta czerwona wieża w głębi na środku fotki.

3. Poti.
Poti to największy port, czyli okno na świat Gruzji. Głośno było o tym mieście w czasie wojny 2008, ponieważ było bombardowane przez rosyjskie lotnictwo. W Poti jest jeden nabieżnik składający się z małej stawy na portowym pirsie i odległej latarni morskiej. Latarnia jest udostępniona do zwiedzania, w środku fotografie przedstawiające jej historię. Poznałem również dyrektora całego latarnianego kompleksu, który pochodził z Abchazji i wcześniej pracował na latarni w Gagrze. Latarnia w Poti jest jedyną którą mogłem zwiedzić podczas całej wyprawy.






Port, na końcu pirsu frontowa stawa nabieżnika.



4. Kobuleti.
Coś czego nad Bałtykiem, gdzie są piękne latarnie, niespotkamy. Czyli kolejna żarówka na hotelowym dachu.
Ten "cypek" na dachu.


5. Batumi.
Perełka Saakaszwilego, który ponoć uruchamiał strumienie pieniędzy na rewitalizację miasta. Pojedyncze budynki może i robią wrażenie, jednak w całości to architektoniczna kakofonia. Zdecydowanie lepsze wrażenie robią te uliczki, które jeszcze "pachną" starocią. Wszystkie przedstawione tu obiekty nawigacyjne stoją na niewielkiej przestrzeni i najdłuższa odległość między nimi nie przekracza kilometra. Oto pierwsza para nabieżnika:

Nabieżnik przy głównym wjeździe do Batumi z północy.

Przedni nabieżnik - dokładnie nad lewą palmą.

Ten sam, przedni nabieżnik - dokładnie nad nazwą statku na burcie.
port

Na lewo biało-czerwona latarnia/główka wejściowa, prawdopodobnie również tworząca nabieżnik.
Druga para świateł. Zagadkowa. W katalogu opisana jako nabieżnik. Wieże stoją jednak niemal obok siebie i są identyczne (różni je jedynie kolor - jedna seledynowa, druga pomarańczowa). Nie wyglądały jak stawy i długo się kręciłem obok nich zanim się spostrzegłem że to one.




Latarnia główna:







 

niedziela, 12 października 2014

Biegamy, a Rafał nawet wygrywa.

Podium w Czersku

Tak po-wakacyjnie zdążyliśmy już parę biegów zaliczyć. Był to coroczny czerski bieg na którym stanęliśmy razem na podium w kategorii "po czterdziestce", co z uwagi na czteroosobową obsadę specjalnym wyczynem nie było. Był też cross w starogardzko-owidzkim grodzisku. Ale najbardziej godny uwagi był pierwszy gocki maraton w Odrach/Wojtalu (czyli znów w gminie Czersk). Rafał postanowił wykorzystać bliskość tego wydarzenia jak i zbudowaną na wyprawie formę. Wynikiem 3.10 wygrał kategorię open. Można zatem powiedzieć, że życiorys ma znacznie bogatszy. Wygrać maraton nie każdemu pisane.

Maratoński triumf Rafała
Takie po-wyprawowe echo:
Bardzo miły tekst o naszej ekspedycji autorstwa Igora Błachuta ukazał się tu: team360. Dzięki!
Jednocześnie z przykrością musimy napisać, że nasza pocztówkowa akcja nie wypaliła. Wypisaliśmy ich prawie czterdzieści. Wcześniej usilnie ich poszukiwaliśmy. Plik pocztówek zostawiliśmy w recepcji hotelu ludziom którzy wydawali się dla nas mili przez cały pobyt i mieliśmy prawo im zaufać. W sumie chyba nie odlepiali tych znaczków...


a to w Owidzu, z Dżekim i Kosą, dziewczynki z dyplomami to moje córy

poniedziałek, 6 października 2014

10%

 
Obiecaliśmy pomóc Mateuszowi i dotrzymujemy słowa. Opodatkowaliśmy wszystkie sponsorskie fundusze i z takim prezentem odwiedziliśmy państwa Grzegorzewskich w Gutowcu. Dziś gdy piszemy ten tekst Mateusz prawdopodobnie jest w szpitalu gdzie czeka go ciężka operacja kręgosłupa. Rodzice mają obawy o powodzenie zabiegu i jego wpływ na zdrowie Mateusza. Dlatego trzymamy kciuki!