No i dotarliśmy. Dzień przed planowanym czasem, ale gdybyśmy nie opóźniali finiszu to i trzy dni byśmy utargowali. Ale łatwo nie było. Chwil zwątpienia mieliśmy dużo i tak naprawdę to tylko w ostatnim tygodniu byliśmy pewni osiągnięcia mety. Odpuściliśmy sobie dni przerwy i wyszło nam 16 dni codziennego biegania. Dostaliśmy mocno w kość w górach.
Bywało że się kłóciliśmy. O co? O to kto ma biegać. I to bynajmniej nie w sensie że nikt z nas nie chciał. Odwrotnie - obaj chcieliśmy.
Ostatniego dnia zahaczyliśmy o Adamopol - Polonezköy. Trafiliśmy tam do rodziny państwa Ryży. Senior, pan Lesław opowiadał nam o sytuacji Polonii tureckiej i historii. Zaprosił nas do domu "Cioci Zosi", gdzie w księdze gości znaleźliśmy wpis Tomka Plichta rowerOWCA.
Tak na gorąco chcielibyśmy podziękować wszystkim sponsorom. Dziękujemy że zdecydowali się wspomóc nasz w sumie absurdalny pomysł. Dziękujemy też kibicom. Pytaliście nad często, co z nami, wspomagaliście gdy wyczuwaliście że idzie ciężko, oferowaliście pomoc z Polski. Czytaliście tego bloga i lajkowaliście fejsbukowe zajawki. Nigdy nie czuliśmy się sami!
28 rano wracamy do Polski. Z przesiadką w Kijowie...
PS. No i mieliśmy Wam wysłać kartki. W całej Turcji ich nie było. No prawie w całej. Dziś kupiliśmy, jutro wysyłamy.